czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział 10

-...na... ana...Ana! Ana! Wstawaj bo się spóźnisz!- powoli budziłam się z czegoś co w moim przypadku mogło być snem zimowym. Otworzyłam niemrawo jedno oko i zaraz je zamknęłam.
-Lyyys... Jeszcze pięć minut!- wyjęczałam, zakrywając twarz poduszką.
-Kochanie ty moje...- zaczął z przekąsem.- Jeśli zaraz nie wstaniesz, to się spóźnimy.
-Jeszcze pięć minut, a potem się szybko ubiorę.- obiecałam.
-Ana! Dość tego.- ściągnął ze mnie kołdrę, przez co pod wpływam zimnego powietrza zwinęłam się w kłębek. Spróbowałam odzyskać swoją własność, ale Lusia był nieugięty. Wstałam z łóżka z miną męczennika i powlokłam się do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i bardzo starannie zignorowałam moje odbicie, którego można by się przestraszyć. Niemrawo wyszczotkowałam zęby i uczesałam włosy, po czym wyszłam do salonu. Wzięłam z blatu miskę z budyniem, którą wcześniej przygotował dla mnie Leo, owinęłam się kocykiem i usiadłam przed telewizorem, spokojnie konsumując i oglądając Animal Planet.
-Anabelle Marianno Clarc?! Czy nie mówiłem ci, żebyś się pospieszyła?!- odwróciłam głowę w stronę kuchni, gdzie stał mój brat z założonymi rękami i miną rodzica bardzo przekornego dziecka.
-A-ale... Ale Bu-dyń...- odpowiedziałam tonem dziecka.
-Nie pieść się, tylko idź przebrać z piżamy.- warknął, powoli tracąc cierpliwość. Nie widząc innego wyboru spełniłam jego rozkaz. Naciągnęłam na siebie granatową koszulę i jeansowe spodnie. Podczas eskapady w celu znalezienia skarpetek udało mi się nawet stłuc kolano, a skarpetek jak nie było, tak nie ma. W końcu zrezygnowana założyłam jedną zieloną, jedną czarną.
Jak ja nienawidzę poranków!
-Ana? Gotowa?- przez uchylone drzwi do pokoju zerkała Rozalia.
-Tak. Już idę.- Porwałam torbę z krzesła i dołączyłam do przyjaciółki i braci w przedpokoju.
-Spałaś tutaj?- spojrzałam pytająco na Rozalię. Nie widziałam jej wczoraj wieczorem, więc albo przyszła bardzo późno, albo siedziała z Leo w jego pokoju. Dziewczyna zarumieniła się po końce uszu i pokręciła szybko głową.
-Nie! Leo przyjechał po mnie rano, żeby mnie odwieźć do szkoły.- pokiwałam spokojnie głową. Pojawienie się Rozy nagle nabrało sensu. Wciągnęłam buty na nogi i założyłam płaszcz.
-Czapka na głowę.- upomniał mnie Lys. Niechętnie, ale wzięłam również i to wełniane narzędzie tortur. Wszelkie nakrycia głowy od zawsze mnie irytowały, a do tego miałam straszny tik przez który marszczyłam czoło, kiedy tylko miałam je na sobie.

***

-Gdzie mamy pierwszą lekcję?- zapytałam kiedy weszliśmy do szkoły, jednocześnie się przeciągając.
-Matematyka.- odpowiedziała Roza, wskazując salę, pod którą zebrało się już trochę osób z naszej klasy. Zauważyłam Kentina, który siedział zagubiony, z dala od wszystkich. Odważyłam się do niego podejść. Usiadłam obok, a ten przestraszony poderwał głowę i pisnął jak szczenię.
-Ach... To tylko ty.- zarumienił się i spuścił wzrok.
-"Tylko"?- uniosłam brwi z uśmiechem na ustach.
-No... To znaczy... Nie o to mi chodziło... Ja chciałem...- zaczął plątać się w wypowiedzi, żywiołowo przy tym gestykulując.
-Spokojnie! Tylko żartowałam.- położyłam mu rękę na ramieniu.- A teraz powiedz, czego się tak przestraszyłeś?
- Chłopaka z czerwonymi włosami. Wczoraj w parku myślałem, że mnie zabije!
-Wczoraj w parku? Czemu miał by cię zabić?- zdziwiłam się, a on znów zrobił się cały czerwony.
-Ja... To znaczy... Było ciemno, a on był bardzo zdenerwowany, a ja potknąłem się i na niego wpadłem. Zaczął na mnie wrzeszczeć i się wystraszyłem, po czym uciekłem.- zawstydził się i odwrócił wzrok.
-Hmm... A jak on dokładnie wyglądał?- zapytałam zaciekawiona.
-No, właściwie było ciemno, ale wiem, że ma czerwone włosy i chodzi w czarnej kurtce.- uśmiechnęłam się rozbawiona, ponieważ domyślałam się, o kim mówi. To znaczy nie jeden chłopak ma czerwone włosy, jednak coś mi mówiło, że to był Kastiel.
-No i dzisiaj się dowiedziałem, że on chodzi do tej szkoły! I to jeszcze do naszej klasy! Jak to się mogło stać, że wcześniej go nie widziałem?!
-Spokojnie. Kastiel nie jest taki groźny na jakiego wygląda, chociaż pewnie by się wkurzył, gdyby usłyszał, że tak o nim mówię.
-To lepiej nie mów! Nie chcę, żeby coś ci się stało!- spanikowany rozejrzał się dookoła i odetchnął z ulgą, kiedy nie dostrzegł wśród zebranych czerwonej czupryny. Roześmiałam się w głos, przyciągając przypadkiem uwagę bliżej stojących. Zarumieniłam się przez to i spuściłam głowę.
-A właśnie! Zapisałeś się już do klubu?- zapytałam zaciekawiona.
-Tak. Do klubu ogrodników. Nie znam się co prawda na roślinach, ale myślę, że to będzie ciekawe poznać język kwiatów...
-Jesteś uroczy...- stwierdziłam. Przyjemnie było słuchać jak mówi o czymś z takim zapałem, że aż błyszczą mu oczy. Zarumienił się i spuścił głowę. Zapanowała między nami niezręczna cisza i już miałam sprostować, że to nie o to chodziło, jednak zadzwonił dzwonek. Podniosłam się z ławki i spojrzałam na Kentina z nowym pomysłem.
-Usiądziesz ze mną?- zapytałam z uśmiechem, pełna nadzieji na to, że się zgodzi.
-Miałam wrażenie, że przez chwilę bardzo chciał odmówić, jednak pokiwał głową.
-Pewnie. Tylko daleko od ławki tamtego chłopaka...- poprosił.
-Okej! Usiądziemy w pierwszej.


______________________________________________________________________
Tym razem szybciej niż zwykle, co w moim mniemaniu jest niezłym wyczynem. Usiadłam do tego rozdziału bez żadnego pomysłu, a wyszedł dłuższy niż inne. To ciekawe, prawda? :D

Teraz muszę uciekać, bo brat robi jajecznicę. Morze się załapię? *świecą jej się oczy*

piątek, 1 stycznia 2016

Rozdział 9

-...sala 14... sala 14... cholercia, gdzie ta sala się podziała?- bredziłam pod nosem, chodząc jak pomylona pomiędzy salą 13 a 15 i poważnie zastanawiałam się nad wbiegnięciem w ścianę. Nie zrobiłam tego jednak, trzymając się kurczowo logicznego faktu- Nie byłam w Hogwarcie. Za 11 minut w tej właśnie sali miały się rozpocząć zajęcia, a ja, sierota jak na złość zgubiłam Lysandra.
-Gdzie ta sala, do diabła?!- denerwowałam się, stukając pięścią w ścianę, w nadziei, że znajdę jakieś ukryte wejście. Usłyszałam za sobą donośny śmiech.
-Co ty wyprawiasz, kurduplu?- zapytał Kastiel, podchodząc i mierzwiąc mi włosy.
-Sam jesteś kurdupel.- fuknęłam i odwróciłam się w jego stronę.- Szukam sali 14. Wiesz gdzie to jest?- strzepnęłam jego rękę, którą dalej trzymała na moich włosach.
-Może wiem. A co będę miał, jeśli powiem ci, gdzie to jest?- poruszył zabawnie brwiami, ale w tamtym momencie nie było mi do śmiechu. Nie znosiłam się spóźniać.
-Moją dozgonną wdzięczność.- wycedziłam przez zaciśnięte zęby i przywaliłam mu z całej siły łokciem w żebra. W końcu i tak mała szansa, że poczuł cokolwiek, a mnie od razu zrobiło się weselej.
-O ty brutalu!- jęknął teatralnie.
-Popracuj nad grą aktorską.- prychnęłam i znów zaczęłam się rozglądać.
-No już! Nie złość się, łobuzie. Sala 14 jest na dole, na tyłach sali gimnastycznej.- pstryknął mnie w czoło.
-Ałć.- powiedziałam z wyrzutem.
-Jesteśmy kwita.- uśmiechnął się rozbrajająco i popchnął mnie delikatnie.- Leć bo się spóźnisz.
-Martwisz się o moją reputację? Jakie to wzruszające...
-Raczej o życie Lysandra.Wiem co znaczy wkurzona baba w domu...- puścił mi oczko i poszedł w drugą stronę. Nie widząc innego wyjścia, zbiegłam na dół. Kiedy miałam już otwierać drzwi od sali, pojawił się w nich Lys.
-Już miałem iść cię szukać.- uśmiechnęłam się szeroko, widząc jego zdziwioną minę.
-Niepotrzebnie. Pewien uroczy, czerwonowłosy gnom pokazał mi drogę.
-Doprawdy?- uniósł brwi a na jego twarzy pojawił się pobłażliwy uśmiech.- A mówił ci ktoś kiedyś, że za dużo czytasz?
-Mówiłam o Kastielu.- wybąkałam zdezorientowana. Myślałam, że pojmie aluzję...
-Domyśliłem się.- westchnął i zrobił krok w bok, dając mi wejść do klasy. Siedziały tam 3 osoby, z których znałam tylko Iris.
-Joup.- chłopak o zielonych włosach zaplecionych w warkocz znalazł się przede mną. Miał na sobie rozpiętą,czarną, skórzaną kurtkę, ze wzorkiem szachownicy na rękawach, a pod spodem żółto-czerwony podkoszulek z nadrukiem jakiegoś zespołu i zwykłe jeansowe spodnie. Moją uwagę przykuł jednak misternie wykonany kolczyk, przedstawiający smoka.
-Cz-cześć...- wystękałam, zakłopotana. Widząc moją reakcję chłopak odsunął się kawałek, dając mi chwilę na odetchnięcie.- J-jestem Ana. Siostra bliźniaczka Lysandra.
-Rozluźnij się trochę, moja droga.- poradziła mi niebieskooka piękność, poprawiając swoje jasno różowe włosy.- My nie gryziemy. Ja nazywam się Miyuki, a ten niewychowany oszołom to Kuroko.
-Miło mi.- uśmiechnęłam się niepewnie.
-Ana, pomożesz mi z gitarą? Jest na zapleczu.- zaproponowała dobrodusznie Iris. Poszłyśmy tam razem, mimo, że do strojenia potrzebna jest tylko jedna osoba.
-Spokojne. Oni są niegroźni.- uspokoiła mnie.
-Mów za siebie- dobiegł nas podniesiony głos dziewczyny, która przedstawiła się jako Miyuki. Mimowolnie się roześmiałam, co w moim odczuciu już definitywnie rozluźniło atmosferę. Kiedy wzięłam się za instrument do pokoju weszła reszta członków klubu. Pociągałam za struny, co jakiś czas majstrując przy główce.
-Znam tą piosenkę!- ucieszył się Kuroko i zaczął ją śpiewać, chwilę puźniej dołączyła do niego Miyuki, potem Irys, a na końcu nawet Lys. Może nie byliśmy najlepszym zespołem na świecie, jednak fajnie było tak sobie śpiewać przy dźwiękach gitary. Przy ostatniej zwrotce fałszowaliśmy już na wyścigi, pokładając się ze śmiechu.
-Mój boże co tu się dzieje?- wykrzyknął spanikowany pan Borys, wpadając na zaplecze, jak by go gonił sam czart. Widząc, że wszystko jest w jak najlepszym pożądku, a piątka uczniów patrzy na niego jak na wariata troczę się uspokoił i prupował wytłumaczyć, z każdym słowem czerwieniąc coraz bardziej.
-Bo ja... To znaczy... Myślałem, że... No, że kota tu obdzierają ze skóry...- przestępował zażenowany z nogi na nogę.- Przepraszam.- wycofał się tyłem, zostawiając nas oniemiałych.
-Chyba trochę przesadziliśmy...- bąknął Lysander, co nas trochę otrzeźwiło i sprawiło, że wybuchnęliśmy niepohamowanym śmiechem.
__________________________________________________________________
KABUM! Śmiech, razem z wnętrznościami naszych bohaterów, rozsypał się po kontach i tak oto zakończyła się nasza historia.
Żartuję, żartuję... Oczywiście będę kontynuować (chociaż to było by całkiem ciekawe zakończenie...)
Do następnego! :*