Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się za Lysem. Stał z Jakąś grupką, z której rozpoznałam tylko Rozalię... Podeszłam do nich i pociągnęłam delikatnie Lysa za rękaw, żeby zwrócić na siebie uwagę. Spojrzał na mnie i się roześmiał. Wiedziałam, że jestem już cała czerwona, ale nie mogłam nic na to poradzić.
-Tak źle było? - zapytał. Pokręciłam głową, dalej zawstydzona, tym bardziej, że patrzyło na mnie całe to towarzystwo... - Chciałem wam przedstawić Ane.- oznajmił swoim przyjaciołom. - Ana, to jest Violetta, Irys - uśmiechnęłam się delikatnie do dziewczyn, a rudowłosa spojrzała na mnie jakby ze smutkiem i lekką zazdrością - Roze znasz, i...
-To ty. - usłyszałam warknięcie, gdzieś z boku. Spojrzałam zdezorientowana na chłopaka z czerwonymi włosami. To był on! To był Kastiel! Schowałam się za plecami brata.
-A więc... Wy? Wy się znacie?- Chyba sam nie do końca wiedział co powiedzieć.
-Tak jakby... To ona uratowała mi psa. - oznajmił, jednak jego ton przy słowie "uratowała" wręcz ociekał sarkazmem.
-Dobra... To ja idę po książki. Ana? Poczekaj tu chwilę, zaraz pójdziemy pod salę.- pokiwałam głową i wyłapałam jeszcze smutne spojrzenie Irys. Czemu tak na mnie spojrzała?
-Jeśli oczekujesz podziękowań to się przeliczyłaś. - moje spojrzenie po raz kolejny padło na Kastiela. Znów potaknęłam.-Naiwna idiotka...- prychnął i odszedł, trącając mnie ramieniem z taką siłą, że upadłam na ławkę.
-Jezu... Mała. Czym mu tak podpadłaś?- zapytała mnie ładna, czarnowłosa dziewczyna.
-Ja... N-nic nie zrobiłam... -Wyjąkałam i spuściłam głowę.
-Hahaha... Nie chcesz mówić, to nie mów. Jestem Kim, a ty?- przygryzłam wargę.
-Jestem Ana. - wyszeptałam, jakbym zdradzała jakiś wstydliwy sekret.
-Nowa? - skinęłam.- Masz tu kogoś z rodziny? - Znowu potwierdziłam.
-Mam tu brata. Nazywa się Lysander.- oznajmiłam.
-Lyśek to twój brat?! - wykrzyknęła zdziwiona. - Nigdy nie mówił, że ma siostrę. Słyszałam tylko o bracie... Jak on tam miał? Leon... Lonel?
-Leo... - poprawiłam.
-Właśnie! - uśmiechnęłam się do niej. Byłam jej wdzięczna, że się do mnie odezwała. Inaczej stała bym tu jak ta sierota i rozmyślała o niezbyt miłym zachowaniu Kastiela.
-Mogę panią przeszkodzić? - Obok mnie pojawił się Lys.- Ana, pokarz mi swój plan.- podałam mu kartkę.- O! Jesteś z nami w klasie. Chodź... Mamy chemię. - wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
-Tak źle było? - zapytał. Pokręciłam głową, dalej zawstydzona, tym bardziej, że patrzyło na mnie całe to towarzystwo... - Chciałem wam przedstawić Ane.- oznajmił swoim przyjaciołom. - Ana, to jest Violetta, Irys - uśmiechnęłam się delikatnie do dziewczyn, a rudowłosa spojrzała na mnie jakby ze smutkiem i lekką zazdrością - Roze znasz, i...
-To ty. - usłyszałam warknięcie, gdzieś z boku. Spojrzałam zdezorientowana na chłopaka z czerwonymi włosami. To był on! To był Kastiel! Schowałam się za plecami brata.
-A więc... Wy? Wy się znacie?- Chyba sam nie do końca wiedział co powiedzieć.
-Tak jakby... To ona uratowała mi psa. - oznajmił, jednak jego ton przy słowie "uratowała" wręcz ociekał sarkazmem.
-Dobra... To ja idę po książki. Ana? Poczekaj tu chwilę, zaraz pójdziemy pod salę.- pokiwałam głową i wyłapałam jeszcze smutne spojrzenie Irys. Czemu tak na mnie spojrzała?
-Jeśli oczekujesz podziękowań to się przeliczyłaś. - moje spojrzenie po raz kolejny padło na Kastiela. Znów potaknęłam.-Naiwna idiotka...- prychnął i odszedł, trącając mnie ramieniem z taką siłą, że upadłam na ławkę.
-Jezu... Mała. Czym mu tak podpadłaś?- zapytała mnie ładna, czarnowłosa dziewczyna.
-Ja... N-nic nie zrobiłam... -Wyjąkałam i spuściłam głowę.
-Hahaha... Nie chcesz mówić, to nie mów. Jestem Kim, a ty?- przygryzłam wargę.
-Jestem Ana. - wyszeptałam, jakbym zdradzała jakiś wstydliwy sekret.
-Nowa? - skinęłam.- Masz tu kogoś z rodziny? - Znowu potwierdziłam.
-Mam tu brata. Nazywa się Lysander.- oznajmiłam.
-Lyśek to twój brat?! - wykrzyknęła zdziwiona. - Nigdy nie mówił, że ma siostrę. Słyszałam tylko o bracie... Jak on tam miał? Leon... Lonel?
-Leo... - poprawiłam.
-Właśnie! - uśmiechnęłam się do niej. Byłam jej wdzięczna, że się do mnie odezwała. Inaczej stała bym tu jak ta sierota i rozmyślała o niezbyt miłym zachowaniu Kastiela.
-Mogę panią przeszkodzić? - Obok mnie pojawił się Lys.- Ana, pokarz mi swój plan.- podałam mu kartkę.- O! Jesteś z nami w klasie. Chodź... Mamy chemię. - wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
***
Koniec lekcji!!! Koniec bezsensownego przedstawiania się na forum klasy i znoszenia niechętnych spojrzeń trzech klasowych plastików, no i koniec gnębienia mnie przez pewnego czerwonowłosego chłopaka.
-Poczekaj tu na mnie, dobra?- poprosił mnie brat i udał się w stronę sali gimnastycznej. Westhnęłam i usiadłam na ławce pod drzewem.
-Ej! Mała, spadaj stąd. - warknął na mnie Kastiel i usiadł na ławce. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił. Skrzywiłam się i odwróciłam głowę.
-Jak on się czuje?- zapytałam. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, a potem on znów zaczął.
-Nie będę ci dziękować.- spojrzał na mnie zły, a i ja zaczęłam się irytować. Zacisnęłam szczękę i spojrzałam na niego hardo.
-Nie wszyscy są tak interesowni jak ty. Chcę się tylko dowiedzieć, jak on się czuje?- ostatnie zdanie wypowiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-Zaczął jeść. - odpowiedział - Pozwolili mi go zabrać do domu. - w jego oczach przez chwilę błysnął ból. Wachałam się chwilę, jednak w końcu stwierdziłam, że jeśli nie będzie chciał, to mnie odepchnie. Położyłam mu rękę na ramieniu. Spiął się delikatnie i wziął głęboki oddech.
-Nie potrzebuję litości. - Prychnął i wstał, strząsając moją rękę.
-To nie litość Kastiel.- westchnęłam i również się podniosłam. - Niektórzy ludzie wiedzą, co znaczy zwykła, przyjacielska troska.- szepnęłam i odeszłam, zostawiając go samego.
-Poczekaj tu na mnie, dobra?- poprosił mnie brat i udał się w stronę sali gimnastycznej. Westhnęłam i usiadłam na ławce pod drzewem.
-Ej! Mała, spadaj stąd. - warknął na mnie Kastiel i usiadł na ławce. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił. Skrzywiłam się i odwróciłam głowę.
-Jak on się czuje?- zapytałam. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, a potem on znów zaczął.
-Nie będę ci dziękować.- spojrzał na mnie zły, a i ja zaczęłam się irytować. Zacisnęłam szczękę i spojrzałam na niego hardo.
-Nie wszyscy są tak interesowni jak ty. Chcę się tylko dowiedzieć, jak on się czuje?- ostatnie zdanie wypowiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-Zaczął jeść. - odpowiedział - Pozwolili mi go zabrać do domu. - w jego oczach przez chwilę błysnął ból. Wachałam się chwilę, jednak w końcu stwierdziłam, że jeśli nie będzie chciał, to mnie odepchnie. Położyłam mu rękę na ramieniu. Spiął się delikatnie i wziął głęboki oddech.
-Nie potrzebuję litości. - Prychnął i wstał, strząsając moją rękę.
-To nie litość Kastiel.- westchnęłam i również się podniosłam. - Niektórzy ludzie wiedzą, co znaczy zwykła, przyjacielska troska.- szepnęłam i odeszłam, zostawiając go samego.
***
-Tu jesteś! - krzyknął do mnie Lys, wychodząc za bramę szkoły.- Miałaś czekać na mnie w środku!- Zmarszczył brwi widząc moją minę.- Coś się stało?- zaprzeczyłam i posłałam mu wymuszony uśmiech.
-Nie. Nic mi nie jest.- wzruszyłam ramionami.
- Skoro tak uważasz... Jak by coś się działo, to wiesz, że możesz do mnie przyjść.- zapewnił i posłał mi uspakajające spojrzenie.- A teraz chodź! Po twoim ostatnim wyskoku Leo pewnie się martwi.- złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę domu.
-Nie. Nic mi nie jest.- wzruszyłam ramionami.
- Skoro tak uważasz... Jak by coś się działo, to wiesz, że możesz do mnie przyjść.- zapewnił i posłał mi uspakajające spojrzenie.- A teraz chodź! Po twoim ostatnim wyskoku Leo pewnie się martwi.- złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę domu.
_______________________________________________________________
Jest! Jest! Jest! Kocham was wszystkich!!! Szczerze powiedziawszy, nawet w najśmielszych snach nie spodziewałam się, że tak wielu osobom się spodoba. Oczekiwałam może jakiś dwóch... Może trzech, ale dopiero przy jakimś 7-8 rozdziale. Kocham was!